czwartek, 4 czerwca 2009

Kompletnie zamotana

Wyczytałam wczoraj na Dzień po dniu o przesyłce z Adriafilu i pojechałam oczywiście macać, głaskać i oglądać. Utknęłam w sklepie na półtorej godziny i nie mogłam się nacieszyć moteczkami. Moja reakcje najlepiej obrazuje reklama Hainekena. Byłam jak dziecko w hurtowni cukierków, jak małpa w bananowym gaju - jednym słowem jak włóczkoholik u bram włóczkowego raju....
Piękne są - żadne zdjęcia nie są w stanie oddać ich uroku, miękkości, puszystości, różnorodności. Mówienie w tym miejscu o cenach było by profanacją...
Dodatkowo, do sklepu dotarła przesyłka z drutkami - oooogromny karton drutków i szydełek wszelkiego rodzaju... Dla mnie był jak skarbiec Ali-Baby - wyło mi w duszy z żalu , że nie mogę mieć wszystkich które bym chciała...
Kiedy wracałam do domu nasunęło mi się jeszcze jedno skojarzenie:
Jako osoba , której dzieciństwo upływało u schyłku poprzedniej siermiężnej epoki, która pamięta puste półki, kolejki po cokolwiek i jednocześnie Pewex, sklepy komercyjne i bezcłowe - czyli całe nieosiągalne dobro za szybką.... i swoją pierwszą wizytę w sklepie w którym było WSZYSTKO - pomyślałam, że przed chwilą poczułam się kobietą światową, mieszkającą naprawdę w Europie, która mogła wejść do sklepu aby obejżeć coś, co do tej pory oglądała tylko na zdjęciach w internecie...
Dlatego BARDZO Uli dziękuję: za to, że jest i przybliżyła mi kolejny raz wielki świat

2 komentarze:

  1. Ojej, aż mi głupio, to ja dziękuję, że mogłam na żywo podzielić z kimś moją radość:) Poza tym przypomiało mi się później, że popełniłam nietakt. Pokazałam katalogi leżące na górnej półce, ale nie ściągnęłam do pooglądania... Zakręcona jestem jak śmigło. Ale to na szczęście da się nadrobić:) Pozdrawiam, Ula

    OdpowiedzUsuń
  2. Da się nadrobić - jeszcze nie raz i nie dwa przyjadę

    OdpowiedzUsuń