Tak mi było dobrze...
A tu zimno i brzydko - mam nadzieje , że na weekend się poprawi...
Nic do pokazania; w robótkowym koszyku mnogo kolorów i wzorów, ale jak to u mnie bywa: przez mnogość posuwają się w żółwim tempie. Do kolekcji wyrobów "w trakcie" doszedł komunijny sweterek; Frost flowersowa balowa sukienka jest wydziergana w 50 % - dół gotowy. Z powodu braku czasu na blokowanie części (czyli moczenie i suszenie samej spódnicy) będzie obfocona dopiero w całości; chwilowo wygląda jak kupka nieszczęścia; powinna być gotowa w przyszłym tygodniu.
Dla poprawy humoru tych, które myślą,że tylko im "nie wychodzi" :
Taka jest moja historia:
Zrobiłam topik (prezentowany na zdjęciu) z włóczki - tasiemki wiskozowej - ślicznej i białej ale śliskiej jak nieszczęście. Z powodu śliskości wszystkie połączenia nitek wymagały przyszycia ponieważ każde wiązanie rozwiązywało się po zamoczeniu. Tak szybciutko, szybciutko poprzyszywałam i poszłam wymoczyć bo białe się lekko ubrudziło i wiskoza wydzielała swój specyficzny zapach...
Wyprałam, wykręciłam w ręczniku i rozłożyłam do wyschnięcia.
Dla poprawy humoru tych, które myślą,że tylko im "nie wychodzi" :
Taka jest moja historia:
Zrobiłam topik (prezentowany na zdjęciu) z włóczki - tasiemki wiskozowej - ślicznej i białej ale śliskiej jak nieszczęście. Z powodu śliskości wszystkie połączenia nitek wymagały przyszycia ponieważ każde wiązanie rozwiązywało się po zamoczeniu. Tak szybciutko, szybciutko poprzyszywałam i poszłam wymoczyć bo białe się lekko ubrudziło i wiskoza wydzielała swój specyficzny zapach...
Wyprałam, wykręciłam w ręczniku i rozłożyłam do wyschnięcia.
Topik sechł ze dwa dni i cieszył moje oko. Kulminacja nastąpiła jak go z tego ręcznika zdjęłam - raniutko szykując się do pracy - jako że wiskoza jest dosyć ciężka i jak nadmieniłam śliska jak diabli to na moich zbaraniałych oczach po zwyczajnym podniesieniu wyrobu ... spruło się samoczynnie pół pleców... z tej prędkości pewnie gdzieś nie doszyłam niteczki... Zdarzenie miało miejsce jakiś czas temu ale właśnie dziś znalazłam jedyną pozostałość po tym dziergadle - zdjęcie w komórce...
Najpierw sie przyznam, że zazdroszczę Ci bardzo tego słoneczka i leżaczka :) (nawet gdy wiatr podwiewa ;))
OdpowiedzUsuńJa zabetonowana jestem maksymalnie, nawet balkon nie jest mi dany. Musiałam być w poprzednim wcieleniu jakimś wrednym typem, że teraz za trawą muszę tęsknić ;)
Skoro mnogość robótek zaczęta, to pewno niedługo będzie wysyp fotek na blogu :)
A topik złośliwy wyjątkowo ;)
topik prześliczny,no i tą złośliwością się nie zrażaj tylko szybko dorób te plecy :)
OdpowiedzUsuńmnogośc robótek to i u mnie w koszyku, całe szczęście że nie tylko, bo już myślałam że ze mną coś nie tak